Test MacBook Air 13,6 z procesorem M3 – szybciej, wydajniej i długo bez ładowarki

MacBook Air z procesorem M3 to zmiana, która była pożądana przez użytkowników, ale chyba mało kto spodziewał się, że nadejdzie tak nagle i bez zapowiedzi. Zmiana procesora na topową linię Apple ma poprawić wydajność kompaktowych laptopów, przy zachowaniu ich kultury i czasu pracy. Czy ten zabieg się udał?
Test MacBook Air 13,6 z procesorem M3 – szybciej, wydajniej i długo bez ładowarki

Słowem wstępu… poniższa recenzja jest napisana przez osobę, dla której jest to pierwsza styczność z komputerem Apple. Zapewne wywoła to głosy oburzenia, że taki sprzęt powinna testować osoba, która dokładnie zna poprzednie generacje MacBooków i pozwolę sobie się z tym nie zgodzić. Recenzję z takiej perspektywy znajdziecie w innych miejscach, natomiast nie zapominajmy, że po MacBooka Air mogą sięgnąć nie tylko osoby korzystające ze starszych komputerów Apple, ale też użytkownicy laptopów z Windowsem. Szczególnie w tym konkretnym przypadku. Dla nich informacja o tym, że MacBook Air z procesorem M3 ma minimalnie jaśniejszy ekran, inny skok klawiatury, czy jest o 2 stopnie cieplejszy niż wariant z M2 niewiele powie. Ale jak to wypada na tle laptopa Asusa, Lenovo czy Huaweia? Ta informacja będzie na pewno o wiele cenniejsza.

Obudowę MacBooka Air z procesorem M3 porównałbym z tylko jednym laptopem z Windowsem. Można zapomnieć, że masz go w plecaku

Air w nazwie nie wzięło się z przypadku. Laptopy z tej serii zawsze były kompaktowe do granic możliwości i w zasadzie nic się w tej kwestii nie zmieniło. I to tak dosłownie, bo wariant z procesorem Apple M3 na dokładnie te same wymiary co poprzednik – 304,1 x 215 mm, ma zaledwie 11,3 mm wysokości i waży 1,24 kg.

Obudowa jest wykonana z aluminium i to duża przewaga nad lekką konkurencją z Windowsem, która na ogół w ultra-lekkiej kategorii ma obudowy magnezowe. Ich problemem jest to, że sprawiają wrażenie niemal pustych w środku, a powierzchnia obudowy wydaje się ekstremalnie cienka. Tutaj tego nie ma. MacBook Air sprawia wrażenie lżejszego niż w rzeczywistości właśnie przez to, że jego obudowa wydaje się bardzo solidna. Do głowy przychodzi mi tylko jeden laptop, który robi identyczne wrażenie i jest to najmniejszy laptop Huawei – MateBook X.

Na klapie obudowy znajdziemy lustrzane logo i miałem nieco obaw co do tego, czy przypadkiem nie porysuje mi się po pierwszym włożeniu laptopa do plecaka, ale wygląda na to, że powierzchnia jest całkiem odporna. Tylko łatwo się brudzi. Od spodu mamy gumowe nóżki, które dobrze spełniają swoje zadanie i skutecznie utrzymują MacBooka Air w miejscu w trakcie pracy. Korzystałem z niego głównie na bambusowym blacie, który łatwo się kurzy i jest dość śliski, i nie miałem żadnych problemów z przesuwającą się obudową.

MacBook Air jest piękny, elegancki, wykonany częściowo z recyklingu co w żaden sposób mu nie umniejsza. Przyczepiłbym się tylko do jednego małego elementu. Sprzęt premium i tak dalej, ale pod ekranem ma przechodzący przez cała szerokość plastikowy element, który delikatnie kłuje w oczy i kontrastuje z resztą obudowy.

Czytaj też: HP Elitebook 1040 G10 – kompaktowy laptop biznesowy o sporej mocy

MacBook Air ma tylko dwa porty USB. Czy potrzeba więcej?

Porty w MacBooku Air to trochę – coś za coś. Ceną, jaką płacimy za cienką obudowę, są tylko dwa porty USB-C. Jeden z nich może być wykorzystywany do ładowania akumulatora, ale wtedy do dyspozycji mamy tylko jedno gniazdo. Ładować nie musimy wcale przez USB-C, bo do dyspozycji zostaje nam jeszcze dedykowane gniazdo MagSafe 3, ale wtedy zawsze musimy mieć ze sobą dedykowany kabel z zestawu. Sztuka kompromisu.

Osobiście faktycznie, po podłączeniu monitora pod USB-C trochę mi brak jeszcze jednego portu USB przeszkadzał i musiałem żonglować dyskiem i aparatem/czytnikiem kart pamięci, ale nie jest to coś, co mocno komplikuje życie. Jest to pewna niedogodność, ale do zaakceptowania.

Dodajmy, że oba porty USB-C to USB 4 zgodne z Thunderbolt 3, więc można ich używać praktycznie do wszystkiego – przesyłania plików, obrazu i ładowania. Na drugiej stronie obudowy znajduje się gniazdo Jack 3,5 mm.

Czytaj też: Laptop z dwoma ekranami OLED, czyli test ASUS Zenbook Duo UX8406 (2024)

Ekran MacBooka Air wydaje się idealny dla twórców. Czy wcięcie mocno przeszkadza?

Mniejszy MacBook Air, jakiego przyszło mi używać, ma ekran IPS Liquid Retina o przekątnej 13,6 cala, rozdzielczości 2560 x 1644 piksele, wyświetlający obraz o deklarowanej jasności 500 nitów. Oczywiście, że potraktowałem go kolorymetrem, ale zanim suche dane, powiedzmy sobie o tym, co widać.

Oj widać… Ekran jest świetnej jakości i pisząc te słowa przed testami panelu, strzelam, że wyniki będą podręcznikowe. Wysoka jasność, świetne kąty widzenia i bardzo szeroko paleta kolorów od razu rzucają się w oczy. Ogromnym ułatwieniem dla twórców jest możliwość łatwej zmiany palety kolorów. Poza najbardziej dzisiaj pożądaną paletą P3 mamy tu m.in. Adobe RGB, sRGB czy BT2020-1, a do tego możemy przeprowadzić własną, dowolną kalibrację. Naprawdę można tu wyczyniać cuda.

Jasność ekranu jest bardzo dobra, a jej automatyczne regulacja wzorowa. Na ogół w laptopach korzystam z maksymalnego podświetlenia, a w MacBooku Air nie robiłem tego prawie wcale, bo nie czułem takiej potrzeby. Dodatkowo, kiedy strzelałem, że jasność jest ustawiona na 70-80%, potrafiłem się zdziwić widząc tylko 40-50%. Choć panel jest błyszczący to nie ma najmniejszych problemów z używaniem go poza domem. Chyba że mówimy o ekstremalnie silnym słońcu np. na plaży. Wtedy zaczną pojawiać się schody.

Przyczepić się można tylko do tego, że ekran laptopa nadal ma 60 Hz odświeżanie obrazu, ale w trakcie pracy to zupełnie w niczym nie przeszkadza. O ile w iPhonie 15 lub 15 Plus faktycznie widać to na niekorzyść względem wyżej odświeżanej konkurencji, tak tutaj nie robiło mi to kompletnie żadnej różnicy. Jeśli laptop jest używany do pracy to w niczym to nie przeszkadza i co więcej, nie odczuwałem zupełnie żadnego dyskomfortu kiedy korzystałem jednocześnie z ekranu MacBooka i 144 Hz monitora.

Moje oczy nie zawiodły mnie w przypadku oceny jakości ekranu MacBook Air, bo pomiary wypadły bardzo dobrze. Mamy tu 100% pokrycia palety sRGB, 88% Adobe RGB i 93% palety P3. Krzywa gamma mieści się w normie i wynosi niemal idealne 2,2. Nie udało mi się zmierzyć deklarowanych przez producenta 500 nitów, ale wynik na poziomie 483 nitów to i tak jedena z lepszych wartosci, na jakie trafimy w laptopach. Bez zarzutów jest też odwzorowanie kolorów, z wartością delta E na poziomie 1,07.

MacBook Air z procesorem Apple M3 potrafi teraz obsługiwać dwa ekrany i przez dwa ekrany rozumiemy… dwa ekrany. Tuż po premierze widziałem głosy krytyki, że ktoś tu manipuluje, bo po podłączeniu dwóch monitorów zewnętrznych, po otwarciu klapy laptopa jeden z nich gaśnie. Apple tego nie ukrywa i jest to jasno opisane na stronie internetowej produktu. Dlatego też tak, jeśli chcecie pracować na dwóch zewnętrznych ekranach (6K i 5K z odświeżaniem 60 Hz, przy 4K jest 120 Hz), to klapa laptopa musi pozostać zamknięta. A to oznacza, że musimy mieć dodatkową klawiaturę i myszkę. Sama obsługa zewnętrznego ekranu jest wzorowa. Przenoszenie okien aplikacji, skalowanie, rozmieszczanie ekranów względem siebie, skalowanie – kompletnie nie ma się do czego przyczepić.

Na pewno wielu z Was przychodzi do głowy pytanie – czy te wcięcie na górze ekranu przeszkadza? W zasadzie to nie, ale zabiera troszkę przestrzeni. W trybie pełnoekranowym wolałbym, żeby pasek zadań aplikacji całkowicie znikał, a nie tylko chował się za ciemnym paskiem np. przeglądarka sięgała do samej górnej krawędzi ekranu. Zawsze to dwie linijki tekstu więcej. Ale interfejs jest zaprojektowany jak jest i wcięcie nie zakrywa żadnych jego elementów. Przez pierwsze dni wygląda dziwnie, ale później przestaje się na nie zwracać uwagę.

Czytaj też: Test Lenovo LOQ 15IAX9I, czyli jak radzi sobie karta graficzna Arc 530M Intela

Szybka klawiatura i bardzo wygodny touchpad. Nie wierzę, że to piszę

Touchpady w laptopach z Windowsem to zło wcielone. O samym temacie użytkownik Windowsa vs Mac porozmawiamy sobie w osobnym materiale. Teoretycznie Windows oferuje takie same możliwości obsługi komputera za pomocą touchpada jak Mac, ale praktycznie mam wrażenie, że to nie jest to samo. Jak muszę coś zrobić gładzikiem na laptopie z Windowsem to mam ochotę wyjść z siebie. Jaki model by to nie był. Na MacBooku Air nawet edycja zdjęć przychodziła mi z dużą łatwością. Touchpad jest duży, ma odpowiednio śliską powierzchnię i prawidłowo reaguje na gesty i polecenia. Jest też bardzo precyzyjny.

Klawiatura to niestety będzie kwestia gustu i wiele osób narzeka na nią w MacBookach, natomiast osobiście należę zdecydowanie do jej zwolenników. Ma bardzo niski skok, mocno sprężynuje i stawiałbym ją pomiędzy klawiaturami serii Lenovo Yoga, a MateBookami Pro Huaweia. Faktycznie to nie każdemu może pasować, ale jeśli ktoś pisze szybko, to tak niski skok i sprężynowanie powinno się spodobać. Jedynym minusem klawiatury jest to, że dosyć łatwo zbiera odciski palców.

Oczywiście nie zabrakło podświetlenia klawiszy, a jeśli ktoś przesiada się z Windowsa na Maca to tak, ten przedziwny układ klawiszy Command i Option względem windowsowego Alta i wywoływania polskich znaków można pozamieniać w Ustawieniach laptopa. Dzięki temu praktycznie od razu mogłem pisać bezwzrokowo, a przyzwyczajenia wymagały tylko skróty z użyciem windowsowego CTRL, czyli kopiowanie i wklejanie oraz brak przycisku Delete.

Czytaj też: MacBook Pro 14 M3 Max okiem Kowalskiego. Bolid rodem z Formuły 1 w zakorkowanym mieście

Kulturę pracy i wydajność MacBooka Air najbardziej widać względem Windowsa

Apple przekonuje, że wzrost wydajności MacBooka Air z procesorem M3 względem M2 to 20-30%, ale mówimy tu o konkretnych zastosowaniach i benchmarkach, które przecietnego użytkownika interesują równie mocno jak nawadnianie upraw w Wietnamie. W codziennym użytkowaniu ta różnica może być praktycznie niezauważalna i mam wrażenie, że Apple zdaje sobie z tego sprawę na tyle dobrze, że nie celuje w posiadaczy MacBooków Air z procesorem M2, jako potencjalnych nabywców odświeżonego wariantu.

Różnicę widać za to bardzo mocno względem laptopów z Windowsem. MacBook Air w testowanym wariancie z 8-rdzeniowym procesorem, 10-rdzeniowym układem graficznym i 16 GB pamięci RAM działa równie dobrze co mój flagowy ultrabook z Ryzenem R9 7940HS, 32 GB RAM-u i zewnętrznym RTX-em 3080… w momentach, kiedy temu zdarza się działać dobrze i stabilnie. Różnica polega na tym, że MacBook Air robi to zawsze i wszędzie, a mój Asus tylko wtedy, kiedy jest podpięty kabelkiem do prądu i zewnętrznej karty graficznej. Bo kiedy zabiorę mu prąd i skorzystam z wbudowanej grafiki Nvidia GTX 1650 to nawet sama edycja zdjęć w Lightroomie zaczyna wyraźnie zwalniać.

Podczas dwóch tygodni użytkowania MacBook Air tylko dwa razy wyraźnie zwolnił. Pierwszy raz po dwóch godzinach edycji zdjęć w Lightroomie. Drugi raz w trakcie normalnej pracy, tzn. normalnej dla mnie, z otwartymi trzema oknami przeglądarki internetowej z kilkoma kartami w każdym, kilkoma dokumentami i oknami poczty. Spowolnienie reakcji było wyraźne. W obu przypadkach do laptopa był podłączony monitor 4K i w obu wystarczyła 5-minutowa przerwa, żeby sprawne działanie wróciło. Potwierdza to doniesienia z zagranicznych recenzji i jest to cena smukłej obudowy bez wentylatorów. Zbyt wysoka temperatura wewnątrz powoduje spowolnienie pracy procesora i objawia się to właśnie w taki sposób.

Obudowa nagrzewa się podczas mocniejszego obciążenia, ale tylko w wąskim pasku nad klawiaturą. Spokojnie można ją w tym czasie, bez dyskomfortu trzymać na kolanach. Dodatkowo podczas codziennej, wielogodzinnej pracy ani razu nie słyszałem dźwięków innych, niż te wydawane przez klawiaturę i głośniki. Trzeba dosłownie przyłożyć ucho do obudowy, żeby usłyszeć czy nawet bardziej poczuć, że coś tam w środku faktycznie pracuje (choć nie jest to wentylator, którego tam nie ma) i nie są to krasnoludki.

Zerknijmy jeszcze na suche dane, czyli wyniki benchmarków oraz praktyczny test związany z pracą kreatywną. W Adobe Lightroom otworzyłem dokładnie te same zdjęcia, których użył Andrzej w recenzji iMaca z procesorem M3. Następnie po kolei odszumiałem każde z nich, korzystając z domyślnych ustawień programu. Wynik to potwarzalne 40 sekund dla każdego zdjęcia, w zasadzie identyczny jak w przypadku iMaca z tym samym procesorem Apple M3. W tym wypadku przewaga urządzeń z Windowsem, ze względu na zastosowane mocniejsze karty graficzne, jest mocno widoczna. W przypadku mojego laptopa z RTX-em 3080 zdjęcie jest odszumiane w ciągu 4 sekund, a Microsoft Surface Laptop Studio z RTX-em 4050 potrzebuje do tego niecałych 20 sekund.

Czytaj też: Recenzja Xiaomi Watch S3. Pozytywne zaskoczenie

Czas pracy MacBooka Air z procesorem Apple M3 to jest jakiś kosmos. Przypomniałem sobie, do czego służy laptop

Jako użytkownik flagowego laptopa z Windowsem z ekranem 4K nie bardzo wiem, co to znaczy praca bez ładowarki. Na ogół oznacza to pracę szybką i stresującą, bo dwie godziny z małym hakiem to wszystko, co jestem w stanie wykrzesać bez dostępu do źródła prądu. Chyba że mówimy o edycji zdjęć z maksymalnym podświetleniem ekranu, wtedy ten czas jest jeszcze krótszy.

MacBook Air dosłownie przypomniał mi czym jest laptop, bo zdążyłem się już odzwyczaić od tego, że z komputera przenośnego można korzystać z dala od biurka i źródła zasilania. Co prawda nie udało mi się wyciągnąć deklarowanych przez producenta 18 godzin, ale przy moim użytkowaniu wyniki na poziomie 14 godzin były w pełni osiągalne. Z kolei po podłączeniu monitora 4K (bez zasilania, przejściówką USB-C – HDMI) i korzystaniu z niego obok stale aktywnego ekranu wbudowanego w laptop, po 7 godzinach pracy biurowej przeplatanej edycją zdjęć w Lightroomie, stan naładowania akumulatora spadł mi poniżej 30%. Swojego Asusa podłączałbym do ładowarki już co najmniej trzy razy.

W zestawie znajdziemy ładowarkę o mocy 35 W z dwoma portami USB-C, ale można też skorzystać z szybkiego ładowania z maksymalną mocą 70 W. Więc możemy wykorzystać tu ładowarkę np. smartfonową lub skorzystać z ładowania przewodem USB-C z monitora, o ile posiadamy odpowiedni model. Na ogół monitory obsługują moc do 90 W.

Apple MacBook M3 to świetny laptop do pracy i częściowo po pracy

Moje pierwsze spotkanie z laptopem Apple okazało się pierwszym i dużym krokiem w kierunku porzucenia Windowsa, którego w swoim sprzęcie często mam dość. Przede mną dłuższe testy i poszukiwanie sztuczek systemowych, bo podczas okresu użytkowania MacBooka Air nie udało mi się rozwikłać kilku problemów, które wynikają z moich windowsowych przyzwyczajeń. O tym dowiecie się z kolejnych materiałów.

Co do samego MacBooka Air z procesorem Apple M3 – wrażenia są bardzo pozytywne. To niezwykle kompaktowy i lekki, a do tego świetnie wykonany sprzęt. Z bardzo dobrym ekranem, zarówno pod kątem jasności, jak i jakości wyświetlanych treści. Co sprawdzi się w pracy, ale i np. podczas oglądania filmów. Nie wspomniałem o tym w tekście, ale wbudowane głośniki to jedne z lepszych, jakie można znaleźć w laptopie i do konsumowania np. treści z YouTube’a lub włączenia muzyki w tle w trakcie pracy sprawdzą się bez zarzutów. No i ten czas pracy… Matko i córko, czegoś takiego w laptopie z Windowsem ze świecą szukać!

Z racji braku porównania z MacBookiem z procesorem Apple M2 nie jestem w stanie porównać wydajności nowego modelu, ale zerkając w zagraniczne w recenzje, różnica faktycznie jest. Ale nie na tyle duże, żeby posiadacze starszego wariantu rzucili się do sklepów, bo mówiąc szczerze, to nie bardzo ma sens. Natomiast posiadacze laptopów z Windowsem powinni być żywo zainteresowani. Laptop, który jest wydajny zawsze, bez konieczności podłączania go do źródła zasilania to naprawdę bardzo miła odmiana.

MacBooka Air polecałbym każdemu, to szuka kompaktowego, eleganckiego i wydajnego laptopa do pracy, ale niekoniecznie profesojnalnej pracy multimedialnej. Zadania wymagające wysokiej mocy obliczeniowej układu graficznego, jak zaawansowane operacje na zdjęciach powinien kierować Was zdecydowanie w kierunku MacBooka Pro. Co z resztą dla wielu osób raczej będzie rzeczą oczywistą.

Paradoksalnie Apple premierą MacBooka Air z procesorem M3 podbił atrakcyjność modeli ze starszymi procesorami, bo ceny wariantów z Apple M2 i M1 są teraz tak niskie, że niektórzy mogą nawet nie wiedzieć, że za tyle można kupić nowego MacBooka. Niemniej nowy model mogę Wam śmiało polecić.