Test OnePlus 10T 5G – W mocnym ciele słaby duch

Najnowszy produkt OnePlus sprawia wrażenie świetnie wyposażonego smartfona, przynajmniej według specyfikacji. W oczy rzuca się najnowszy procesor firmy Qualcomm z magicznym plusem w nazwie, do tego nawet 16 GB pamięci RAM oraz superszybkie ładowanie 150 W, a na deser ekran Fluid AMOLED z odświeżaniem obrazu 120 Hz. Całość brzmi świetnie. Pytanie, czy to wystarczy, aby przyciągnąć wszystkich entuzjastów marki?
Test OnePlus 10T 5G – W mocnym ciele słaby duch

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że ciężko porównać i zaklasyfikować najnowszy model do innych smartfonów z portfolio firmy. OnePlus promuje swój bieżący produkt jako flagowca, choć sama nazwa temu przeczy. Smartfony o oznaczeniu „T” miały stanowić rozwinięcie podstawowych modeli z danej linii, niestety na rynku nie pojawił się telefon o oznaczeniu 10, a tylko wersja 10 Pro. Otrzymujemy więc flagowca, który praktycznie na każdej płaszczyźnie ustępuje wersji Pro, choć stylistycznie najbardziej go przypomina.

W związku tym nie ma sensu porównywać OnePlus 10T do poprzednich modeli marki. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w wyniku głębszego połączenia się z firmą OPPO marka OnePlus stanęła w rozkroku, próbując z jednej strony zachować swoją oryginalność, a z drugiej wywiązać się z zobowiązań wobec partnera. Niestety efekt może nie przypaść do gustu wszystkim fanom marki, ale o tym przekonamy się poniżej.

Specyfikacja OnePlus 10T 5G

  • Wymiary: 163 x 75,4 x 8,75 mm, 203,5 g
  • Procesor: Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 (4 nm)
  • Układ graficzny: Adreno 730
  • Pamięć RAM: 8 / 16 GB
  • Pamięć wewnętrzna: 128 / 256 GB
  • Ekran: 6,7 cala, Fluid AMOLED, 2412 x 1080 (20:9), 120 Hz (Gorilla Glass 5)
  • System: Android 12 (Oxygen OS 12.1)
  • Łączność: Dual SIM, 5G, LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac/ax (2,4 GHz i 5 GHz), Bluetooth 5.2, USB C (USB 2.0), NFC
  • Nawigacja: GPS, A-GPS, GLO, BDS, GAL, QZSS
  • Moduły dodatkowe: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy, głośniki stereo
  • Aparat główny: 50 Mpix (f/1.8) OIS + 8 Mpix (f/2.2, 120°) + 2 Mpix (f/2.4) + podwójna dioda doświetlająca
  • Aparat przedni: 16 Mpix (f/2.4)
  • Bateria: 4800 mAh
  • Ładowanie: 150W SUPERVOOC
  • Wersje kolorystyczne: Czarny, Jasnozielony
  • Cena w dniu premiery: 3899 zł (8/128) / 4199 zł (16/256)

Opakowanie

Firma na przełomie lat przyzwyczaiła nas do bogatego zestawu sprzedażowego, tutaj jest podobnie, ale jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach. Poza smartfonem otrzymujemy kabel oraz pokaźną ładowarkę (160 W), kluczyk do wyjmowania tacki kart nanoSIM oraz papierologię.

Zabrakło jakiegokolwiek etui, choć znajdziemy je w praktycznie wszystkich produktach marki dostępnych obecnie na rynku, nawet w tych najtańszych. Miło, że producent przynajmniej zabezpieczył przedni ekran wytrzymałą folią ochronną. Jeśli nie jesteśmy fanami innych form ochrony, to fabryczna folia powinna zabezpieczyć nas przed lekkimi uszkodzeniami mechanicznymi.

Budowa

OnePlus 10T swoim wyglądem wpasowuje się w nową stylistykę, nawiązując do najmocniejszej wersji dostępnej w portfolio firmy, czyli modelu 10 Pro. Trzeba przyznać, że tył urządzenia jest oryginalny, a na pewno wyróżniającą się ze względu na charakterystyczną wyspę odpowiadającą za sekcję fotograficzną. Przez to cała konstrukcja sprawia wrażenie masywnej i wytrzymałej zarazem, niestety ramka okalająca pomimo profesjonalnego wyglądu wykonana została w całości z tworzywa sztucznego imitującego aluminium. Nie jest to poważna wada, ale może mieć wpływ na wytrzymałość całej konstrukcji.

Mała uwaga, jasnozielona wersja kolorystyczna z powodu błyszczącego wykończenia plecków zbiera brzydkie odciski palców, wersja czarna, na swój sposób efektowna z racji matowego i chropowatego wykończenia, jest pozbawiona tej przypadłości.

Na pierwszy rzut oka widać, że producent zrezygnował z manualnego przełącznika profili dźwiękowych (Alert Slider), co do chwili obecnej było znakiem rozpoznawczym OnePlus. Muszę przyznać, że było to bardzo praktyczne rozwiązanie i ogromna szkoda, że firma zrezygnowała z niego bez względu na podawany przez siebie powód.

Reszta newralgicznych przycisków pozostała bez zmian, na prawym boku znajdziemy włącznik, a na lewym regulację głośności. Wszystkie zostały ułożone symetrycznie względem budowy i na odpowiedniej wysokości. Na spodzie poza gniazdem USB C, ulokowano jeszcze głośnik, który we współpracy z podstawowym, usytuowanym w głośniku do rozmów, ma zapewnić dźwięk stereo. Tam też znajdziemy tackę kart SIM (nanoSIM). Zabrakło portu mini jack, ale OnePlus bardzo rzadko stosował to rozwiązanie.

Przód i tył urządzenia chroniony jest szkłem Corning Gorilla Glass 5. generacji. Niestety OnePlus 10T nie gwarantuje żadnej certyfikowanej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi, choć z drugiej strony szufladka na karty nanoSIM ma gumową uszczelkę. Firma wielokrotnie podkreślała, że ze względu na czasochłonny i kosztowny proces certyfikacji IP, który znacząco wpływa na końcowy koszt produktu, zrezygnowała z tego typu procedur, nie rezygnując przy tym z częściowej ochrony urządzenia. Mimo wszystko odradzam weryfikowanie powyższego stwierdzenia w praktyce.

Wyświetlacz

Wyświetlacz gra tutaj praktycznie pierwsze skrzypce i faktycznie potrafi przyciągnąć wzrok bardzo ładną kolorystyką barw. Otrzymujemy spory 6,7-calowy ekran Fluid AMOLED z 10-bitową głębią kolorów, rozdzielczością 2412 x 1080 pikseli oraz odświeżaniem obrazu na poziomie 120 Hz.

Patrząc na powyższe parametry, możemy oczekiwać perfekcyjnej czerni oraz dobrego kontrastu pod każdym kątem. Dodatkowo ekran da się tak skalibrować, aby najbardziej odpowiadał naszym potrzebom, w opcjach możemy wybrać tryb pracy sRGB oraz Display P3, korzystając z kilku predefiniowanych ustawień, w tym kontrolować temperaturę barwową.

Jasność maksymalna przy podświetleniu stałym (manualnym) wahała się na poziomie 460 nitów, natomiast automatycznym dochodziła do maksymalnie 800 nitów, co powinno zapewnić dobrą widoczność w pełnym słońcu.

Mamy też wsparcie dla treści HDR w tym HDR10+.  Warto nadmienić, że wyświetlacz wspiera tryb „Always On” pod nazwą „Ekran zawsze aktywny”, oferując spore możliwości personalizacji wyświetlanych treści, a także wszelkich powiadomień bez potrzeby odblokowywania urządzenia.

System

OnePlus 10T działa w oparciu o własną nakładkę systemową Oxygen OS w wersji 12.1 bazującą na Androidzie 12. Po zacieśnieniu współpracy z OPPO obecna forma nakładki to lekko zmodyfikowany Color OS i niewiele ma wspólnego z pierwowzorem, jakim była oryginalna nakładka Oxygen OS jeszcze do wersji 11. Praktycznie wszystkie elementy uległy zmianie, z perspektywy pierwszego użytkowania wygląd obecnej nakładki to praktycznie to samo co znajdziemy w każdym smartfonie marki OPPO.

Oczywiście nie jest to zła nakładka, po prostu inna i ma swoje zalety, a tych jest całkiem sporo. Możliwości personalizacji są ogromne, od zmiany układu głównego pulpitu po zmianę czcionki, ikon itp. elementów wizualnych. Praktycznie wszystko da się tutaj zmienić. Do tego zachowano przejrzystość i spójność graficzną a przede wszystkim wysoką optymalizację, co ma ogromny wpływ na płynność działania urządzenia.

Poza powyższymi zmianami to nadal klasyczny Android. OnePlus ze swojej strony dodał tylko kilka charakterystycznych aplikacji. Z ciekawostek warto wspomnieć o rozbudowanych funkcjach haptycznych z pełną możliwością ich natężenia, co potęguje jeszcze większą imersję ze smartfonem.

Za zabezpieczenie urządzenia odpowiada szybki czytnik linii papilarnych zaszyty w ekranie, położony na odpowiedniej wysokości. Można dodatkowo zmieniać jego animację oraz zaznaczyć, aby był zawsze widoczny. W formie uzupełniania mamy mniej bezpieczną formę odblokowania twarzą bazującą na przednim aparacie.

Rozrywkowa strona oraz zaplecze komunikacyjne

Zastosowane głośniki stereo grają całkiem przyjemnie i równo, nie zauważyłem, aby któryś wybijał się nad pozostały. Jedynie przy maksymalnej regulacji głośności dźwięk zaczyna się ze sobą zlewać, tworząc nieprzyjemną kakofonię. Mimo wszystko mamy wsparcie dla Dolby Atmos z kilkoma profilami do wyboru, co powinno polepszyć ogólne walory muzyczne urządzenia.

Jak wspominałem na początku, OnePlus 10T nie ma złącza 3,5 mm, więc jeśli ktoś pokusi się o podłączenie ulubionych przewodowych słuchawek, będzie musiał zaopatrzyć się w odpowiednią przejściówkę z USB C (zwykła pasywna w zupełności wystarczy). Do połączenia ze słuchawkami bezprzewodowymi otrzymujemy Bluetooth w wersji 5.2 łącznie z obsługą znacznej części popularnych kodeków w tym aptX HD.

Pod względem komunikacyjnym OnePlus 10T wypada bardzo dobrze, praktycznie wszystkie aspekty łączności zostały dodane. Nawet te mniej oczywiste jak Wi-Fi 6, nie mogło także zabraknąć NFC i sprawnie działającego odbiornika GPS.

Urządzenie jest klasycznym Dual SIM (nanoSIM) ze wsparciem dla sieci 5G u wszystkich polskich operatorów. Dzięki reklamowanemu zestawieniu 15 wbudowanych anten, wskaźnik zasięgu faktycznie bardzo rzadko schodził poniżej maksymalnej wartości. Jakość rozmów była zadowalająca. Jedno, do czego można się przyczepić to port USB C w stosunkowo wolnej wersji 2.0 oraz brak możliwości rozbudowy pamięci na dane (czytnik microSD), ale ten element nigdy nie występował w urządzeniach OnePlus. W zależności od wybranej wersji mamy jej 128 GB lub 256 GB, dobrze, że jest ona w szybkim standardzie UFS 3.1.

Wydajność

Zgodnie z zapowiedziami OnePlus 10T miał być istnym demonem szybkości i po części tak jest. Najnowszy procesor Snapdragon 8+ Gen 1 (litografia 4 nm) wspierany jest przez sporą ilość pamięci operacyjnej RAM 8 lub 16 GB (w zależności od wersji), którą da się jeszcze rozbudować o dodatkowe 7 GB wydzielane z pamięci przeznaczonej na dane. Całość jawi się jako świetne narzędzie do zadań wymagających znacznych zasobów mocy, jak i grania w wymagające gry.

W praktycznym zastosowaniu bywało różnie, w codziennych zadaniach urządzenie działało praktycznie perfekcyjnie, kultura pracy stała na naprawdę wysokim poziomie. Wszelkie aplikacje otwierały się błyskawicznie, a do tego potrafiły dość długo przebywać w pamięci podręcznej.

Pewne zgrzyty zaczęły się pojawić w momencie wykorzystania urządzenia jako konsoli go gier. Przy bardziej wymagających produkcjach (jak choćby „Genshin Impact”) i dłuższych sesjach około 50 minut, OnePlus 10T potrafił mocno się nagrzać, do tego stopnia, że jego utrzymanie w rękach było mało komfortowe, choć nie miało to większego wpływu na płynność rozgrywki.

Tak prezentowały się wyniki testów syntetycznych:

  • Antutu Benchmark 9.4 – 1057951  pkt
  • 3DMark (test Sling Shot Extreme) – Maxed Out
  • 3DMark Wild Life Extreme Stress Test – 2802 / 2525 pkt (Stabilność 90,1%)
  • 3DMark Wild Life Extreme – 2808 pkt
  • Geekbench 5 Single Core: 1320 pkt
  • Geekbench 5 Multi Core: 4024 pkt

Powyższe wartości wymagają pewnego omówienia, urządzenie w pierwszym podejściu do testu 3DMark – „Wild Life Extreme Stress Test” mniej więcej w połowie odmówiło współpracy, zgłaszając komunikat o przegrzaniu się i faktycznie temperatura obudowy przekroczyła graniczny próg 50 stopni Celsjusza. Po krótkiej chwili urządzenie wróciło do żywych, choć kolejny test wykonałem dopiero po aktualizacji systemu, która w międzyczasie nadeszła. To pozwoliło dokończyć test z widocznym wynikiem, mimo wszystko temperatura nadal oscylowała w granicach 47 – 50 stopni.

Niestety OnePlus 10T cierpi na typowy Throttling, wyraźnie zmniejszając wydajność przy cyklicznych testach o około 30% do wartości wyjściowych. Cóż, reklamowany system chłodzenia parą wodną OnePlus Cryo-Velocity raczej słabo zdawał egzamin. Być może gdyby producent nie zastosował powyższego rozwiązania, rezultaty byłyby jeszcze słabsze.

Warto wspomnieć, że razem z telefonem otrzymałem etui o nazwie „Glacier Mat Case Grey”, reklamowane przez producenta jako najnowocześniejsza technologia z chłodzeniem cyrkularnym. Ponoć materiał, z którego zostało wykonane, potrafi odprowadzać ciepło poprzez odparowanie pobieranej wilgoć z powietrza. Zaznaczę, że nie ma go w pakiecie sprzedażnym, a jego cena to nie bagatela 46 euro (około 220 zł). Wspomniane etui pomimo futurystycznego wyglądu tylko w niewielki stopniu poprawiało wydajność, ale przynajmniej odgradzało nas od uciążliwości obcowania z urządzeniem w mało komfortowych temperaturach.

Aparat

Zestaw fotograficzny, jaki znajdziemy w OnePlus 10T, raczej nie przystoi urządzeniu, według producenta noszące miano flagowca. Szczególnie gdy przyjrzymy się mu bliżej, okaże się, że certyfikat firmy Hasselblad zniknął z obudowy, a podobną specyfikacją może się poszczycić znacząca większość dużo tańszych produktów na rynku.

  • główny aparat 50 Mpix o jasności f/1,8 i optycznej stabilizacji obrazu (znana matryca Sony IMX766),
  • szerokokątny 8 Mpix o jasności f/2,2 i polu widzenia 120°,
  • dodatkowy do zdjęć makro 2 Mpix o jasności f/2,4 (bez AF)

Zanim przejdę do głównego aparatu, omówię pozostałe dwa. Aparat szerokokątny nie jest wybitny i dość słabo sobie radzi, gdy światła zaczyna brakować. Przy naprawdę dobrej pogodzie jego jakość jest do zaakceptowania, ale cierpi na te same dolegliwości, co większość matryc szerokokątnych. Gubi detale na bokach kadru i ma ewidentne problem z utrzymaniem ostrości. Ostatni aparat o najmniejszej rozdzielczości przeznaczony do zdjęć makro można zbyć milczeniem, brak automatycznej ostrości i fatalna jakość fotografii mówi samo za siebie. Tutaj podkreślę, że jak zwykle znacznie lepsze rezultaty przy zdjęciach makro osiągniemy, korzystając z głównego aparatu.

W przypadku najważniejszej jednostki fotograficznej jest nieźle. Radzi sobie w praktycznie każdych warunkach oświetleniowych, ma dobrą rozpiętość tonalną i ładną szczegółowość. Mimo wszystko nadal uważam, że to poziom solidnego średniej klasy smartfona, ale na pewno nie flagowca.

Zabrakło jakiegokolwiek optycznego przybliżenia, standardowa opcja usytuowana na samej górze w aplikacji obsługującej aparat to 2x przybliżenie realizowane cyfrowo. Niezależnie od tego faktu jakość takich fotografii jest w pełni akceptowalna i tylko przy naprawdę bliższym przyjrzeniu się jesteśmy w stanie dostrzec niedoskonałości obróbki cyfrowej. Niestety kolejne próby korzystania z przybliżenia 5x i 10x kończą się bezkształtną papką.

Aplikacja do obsługi aparatu cechuje się przejrzystością, do wyboru mamy klasyczne opcje takie jak HDR, sztuczną inteligencję AI, sporo filtrów i dla amatorów fotografii tryb PRO. Dodano także możliwość zdjęć w pełnej rozdzielczości 50 Mpix, ale poza większą objętością nie uświadczymy lepszej ich jakości, przypomnę, że podstawowa rozdzielczość z aparatu głównego to 12,5 Mpix. Standardowo znajdziemy także tryb portretowy ze sprawnym efektem bokeh. Z ciekawostek mamy jeszcze opcję „Długa Ekspozycja” do realizacji zdjęć z długim czasem naświetlania.

Przy opcji rejestrowania filmów skorzystamy z maksymalnego trybu 4K przy 60 kl./s, oczywiście pomniejsze rozdzielczości także są dostępne, czyli 1080p w 60 kl./s i 720p w 60 kl./s. Warto zaznaczyć, że przy maksymalnej rozdzielczości możemy całkiem płynnie korzystać z 10x przybliżenia cyfrowego, a rezultaty są znacznie lepsze niż w przypadku zdjęć. W opcji „Film” da się przełączać między aparatami (szerokokątny i główny). W opcjach dodatkowych znajdziemy jeszcze zwolnione tempo, film poklatkowy oraz film z dwóch kamer jednocześnie.

Przedni aparat ma matrycę 16 Mpix. (f/2.4). Do jakości autoportretów nie mogę mieć zastrzeżeń, nie jest to co prawda najlepszy aparat do selfie jaki spotkałem, ale dla większości osób będzie w zupełności wystarczający, szczególnie że otrzymujemy pokaźne opcje retuszu oraz dodatkowych filtrów.

Bateria

OnePlus 10T może się wykazać ogniwem o pojemności 4800 mAh (dwie połączone baterie 2400 mAh), do czasu pracy nie można mieć większych uwag. Przy przeciętnym trybie użytkowania spokojnie jesteśmy w stanie osiągnąć dwie doby bez ładowania. Jeśli zaczniemy intensywnie grać i prowadzić długie rozmowy, urządzenie wytrwa jeden pełny dzień pracy. Warto pamiętać, że w sytuacjach awaryjnych możemy skorzystać z trybu oszczędności baterii, zyskując dzięki temu kilka cennych godzin. SOT (screen on time) osiągnął bardzo przyzwoity wynik na poziomie 8-9 godzin. Zabrakło ładowania bezprzewodowego oraz zwrotnego, choć w każdym flagowcu marki te funkcje występują.

Ładowanie jest spektakularnie szybkie (150 W), a do tego efektowne. Przy wykorzystaniu ładowarki z kompletu w niespełna 20 minut możemy naładować urządzenie do pełna, samo 5 minut wystarczy, aby wskaźnik baterii podskoczył o prawie 35%, bez względu na jakim etapie jest aktualny stan akumulatora. Takie rozwiązanie częściowo rekompensuje brak ładowania bezprzewodowego oraz jakiekolwiek niedostatki czasu pracy baterii. Warto tylko pamiętać, żeby ładowarkę i kabel z zestawu sprzedażowego mieć zawsze pod ręką.

Podsumowanie

Pomimo pewnych niedociągnięć OnePlus 10T to całkiem solidne i szybkie urządzenie, mające w sobie część magii firmy. Jest tylko źle wycenione i trochę na wyrost nazywane przez producenta flagowcem. Za cenę prawie czterech tysięcy złotych (wariant podstawowy) możemy praktycznie przebierać w urządzeniach konkurencji. Jeśli chciałbym pozostać wierny marce, to wolałbym dołożyć i wybrać model 10 Pro lub sięgnąć po starszy, ale sprawdzony i tańszy model 9 Pro który pod pewnymi względami nadal pozostaje lepszy.